Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bosman z gdyńskiej mariny opowiada co można znaleźć na dnie Zatoki Gdańskiej

Ksenia Pisera
W ubiegłym roku nurkowie wydobyli z dna zatoki 1,5 tony różnych przedmiotów
W ubiegłym roku nurkowie wydobyli z dna zatoki 1,5 tony różnych przedmiotów Tomasz Bolt
O tym jakie skarby można znaleźć na dnie zatoki oraz dlaczego ważne jest ich wydobycie rozmawiamy z bosmanem gdyńskiej mariny- Piotrem Bielskim.

Bursztyn i trawa morska czy wraki statków czy nawet pozostałości po torpedach z II wojny światowej i wraki statków na dnie Bałtyku raczej już mało kogo dziwią. A co zalega tuż przy gdyńskich nabrzeżach?
Do grupy nurków, którzy sprzątali dno zatoki tuż przy nabrzeżu Prezydenta, podszedł kiedyś mężczyzna i wskazał miejsce na tafli wody, gdzie kilka tygodni wcześniej spadły mu okulary korekcyjne. Mówił, że kosztowały około dwóch tysięcy złotych i bardzo mu zależało na ich wydobyciu. Nurkowie znaleźli i wyciągnęli te okulary, ale była to niemal godzinna walka. Standardowo jednak w tych rejonach wyławiane są m.in. laptopy, rowery, telefony komórkowe, ale też drobiazgi, jak m.in. klucze. W skrócie: można znaleźć wszystko.

Dużo tego tam leży?
W ubiegłym roku wyciągnęliśmy półtorej tony takich "skarbów", ale to nie jest dużo. Proszę pamiętać, że nurkowie raz do roku sprzątają nie tylko nabrzeże Prezydenta, ale także basen jachtowy i kąpieliska - od Orłowa po Kępę Oksywską.

Jeden dzień wystarczy by całkowicie wysprzątać te tereny?
Niemalże. Możemy powiedzieć, że po takiej akcji jest czysto na 90 procent.

Ilość śmieci zalegających na dnie zatoki chyba nie świadczy najlepiej o gdynianach, żeglarzach czy również turystach odwiedzających miasto.
Wręcz przeciwnie, świadczy bardzo dobrze! To są bowiem takie śmieci, które z wiatrem przypłynęły do Gdyni albo wpadły do wody przez przypadek. Jak telefon spadnie na ulicy to nie ma problemu, człowiek schyli się i go podniesie. Z wodami terytorialnymi jest już trudniej. Warto też zauważyć, że praktycznie nie wyławiamy już koszy na śmieci czy opon, których obecność jasno wskazywała na porzucenie z niewielkiego dystansu.

Najbliższa edycja Eko-Nurkowego Dnia w Gdyni, w którym nurkowie posprzątają dno zatoki odbędzie się już w sobotę, 12 października. To będzie również piąta edycja akcji. Chętnych do udziału jest coraz więcej.

W pierwszej edycji planowaliśmy udział 10 osób, to pojawiło się około 50. Do tej sobotniej akcji już mamy blisko 150 osób zarejestrowanych. Z całej Polski, nawet z dolnego Śląska. W poprzednich edycjach brali udział także nurkowie z Niemiec. To świetna okazja by zintegrować środowisko nurkowe oraz przedstawić się gdynianom. Akcji będzie towarzyszył również "festyn nurkowo-militarny" na lądzie. Zabawa będzie trwała w godz. 10-15 na terenie gdyńskiej mariny, a wśród atrakcji będzie pokaz sprzętu nurkowego, w tym również Marynarki Wojennej.

Powiedział Pan, że to okazja do integracji środowiska nurkowego. Tylko?
Chcemy podnieść świadomość ekologiczną mieszkańców. Oczywiste jest również to, że ta akcja bardzo pozytywnie wpływa na środowisko. Śmieci, które wyciągami z zatoki mogły by się tam rozkładać kolejnych kilkaset lat, a tak ustępują miejsca naturze. Bałtyk, wbrew temu co się często słyszy, nie jest martwy.

Ekolodzy twierdzą inaczej.
Przez cały rok przeprowadzamy badania czystości wody w zatoce, jesteśmy zobligowani do tego ustawowo. Zauważamy, że z roku na rok nasza zatoka jest czystsza. Nurkowie już obserwują przy obecność krabów czy krewetek przy nabrzeżu Prezydenta. Kilka lat temu to było ciężkie do wyobrażenia.

Co się dzieje z rzeczami, które wyłowicie?
Jeżeli ktoś z uczestników festynu odnajdzie coś swojego, to oczywiście zostanie mu to zwrócone. Śmieci takie jak butelki czy puszki zabiera firma utylizacyjna z którą mamy podpisaną umowę. Z kolei wszystkie laptopy czy telefony przekazujemy z kolei na Policję. Mogą pochodzić z różnego źródła, ciężko żeby laptopa wrzucić do wody. Mogło dojść na przykład do przestępstwa.

Wizja leżących na dnie zatoki rowerów czy komputerów może kusić do nurkowania osoby totalnie nieprzygotowane. To jednak nie jest całkowicie bezpieczne, prawda?

Jest wiele zagrożeń. Przede wszystkim może zabraknąć powietrza. Może dojść do takze choroby dekompresyjnej lub urazów ciśnieniowych. Najpoważniejsze mogą doprowadzić do śmierci lub kalectwa. Nie sposób też nie zauważyć, że gdyńska marina to nie Egipt, tu nie ma widoczności pod wodą na 30 metrów. Jeżeli będziemy widzieć coś na odległość metra to już będzie super. Tu są zacumowane jachty, pod wodą roi się od łańcuchów czy kotwic. Pod wodą lepiej na nie uważać.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto