Prokuratura w Dortmundzie oskarżyła dawnych ss-manów z załogi KL Stutthof o udział w zamordowaniu kilkuset więźniów niemieckiego obozu koncentracyjnego - Polaków, Żydów i jeńców wojennych Armii Czerwonej.
- Sprawiedliwość dosięgła po latach sprawców zagłady - mówi Piotr Tarnowski, dyrektor Muzeum Stutthof. - To dobry sygnał dla ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych i ich rodzin, że oprawcy będą sądzeni. To także sygnał dla sprawców, że nawet mimo ich sędziwego wieku, zbrodnie nie ujdą im płazem. Ten sygnał mówi im wyraźnie: "nie możecie spać spokojnie".
Śledztwo w sprawie udziału w mordowaniu więźniów dwóch mieszkańców Muensteru i Wuppertalu w Nadrenii Północnej-Westfalii prowadzili niemieccy prokuratorzy, wspierani ze strony polskiej przez IPN.
- Niemieccy prokuratorzy odbyli na terenie Muzeum Stutthof wizję lokalną, przedstawiliśmy im sposób funkcjonowania i założenia obozu koncentracyjnego, jego obiekty i urządzenia - mówi Piotr Tarnowski. - Wykluczyliśmy możliwość, by jakikolwiek strażnik służący w KL Stutthof na wieżyczkach wartowniczych nie wiedział co się działo w obozie, m.in. jak funkcjonowała komora gazowa.
- Rodzi się pytanie, dlaczego sprawiedliwość upomniała się o nich dopiero teraz? Nie znajduję powodów by usprawiedliwić taką opieszałość w sądzeniu nazistowskich zbrodniarzy. Kara nie może być zemstą, ale uważam, że każdy członek załogi obozów koncentracyjnych jest winny niedoli ofiar, którym zadawano śmierć, ból i tortury - mówi Tarnowski.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?