Fok jest coraz więcej w Bałtyku. Rybakom to się nie podoba
- Foki to złodziejki - mówi Cezary Pyra. - Nic do nich byśmy nie mieli gdyby polowały i jadły to co same upolują. One wolą jednak zabierać ryby złapane w nasze sieci. Widzieliśmy, jak foka pływała sobie na grzbiecie i jadła łososia, jeszcze żywego. Zwierzęta te wcale nie boją się ludzi, penetrują sieci postawione 100 metrów od brzegu Mierzei Wiślanej, od portu w Jantarze. Mamy ogromne straty przez te zwierzęta. Nie dość, że nasze sieci są puste to często są dziurawione przez foki. Odszkodowania jednak nikt z nas jeszcze nigdy nie dostał. Rybacy przypuszczają, że foki nie tylko kradną ryby, ale też odstraszają całe stada łososi. Morskich ssaków jest bowiem coraz więcej. Do niedawna w rejonie ujścia Wisły widywano jedynie pojedyncze osobniki. Teraz, na tamtejszych wysepkach wyleguje się małe stado liczące około 25 sztuk. Tak dużo fok nie widziano w polskiej strefie Bałtyku od kilkudziesięciu lat. - To dobrze, że gatunek ten wraca do swoich historycznych miejsc bytowania - mówi prof. Krzysztof Skóra, kierownik Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Helu. - Foki są gatunkiem chronionym, bo to ważny drapieżnik w morskim ekosystemie. W ostatnich dziesięcioleciach brakowało fok w południowej części Bałtyku. Wybijane, dotknięte zanieczyszczeniami niemal całkowicie wyginęły.