Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mierzeja Wiślana: Turyści wtargnęli na teren zamkniętego rezerwatu "Mewia Łacha" i złapali młodego ptaka. Zwierzę znalezione martwe

Patryk Philipp
Patryk Philipp
D. Sawicka/Grupa Badawcza Ptaków Wodnych "Kuling"
Dwoje turystów pokonało ogrodzenia oddzielające zamkniętą część rezerwatu "Mewia Łacha". Wszystko po to, by zrobić sesję zdjęciową. Para spłoszyła ptaki, robiła zdjęcia w bezpośredniej bliskości gniazd i złapała młodego ohara. Zwierzę na drugi dzień zostało znalezione martwe. ,,Prosimy o pomoc w rozpoznaniu. Nigdy nie spotkaliśmy się z tak lekkomyślnym incydentem. Taka ingerencja w okresie lęgowym może mieć tragiczne skutki"

Para turystów przez ponad godzinę spacerowała po zamkniętej części rezerwatu ,,Mewia Łacha" za wschodnim brzegiem Wisły. By się do niej dostać, uprzednio musieli pokonać szlaban z zakazem, tablice informacyjne i 2-metrowy płot. Do zdarzenia doszło wieczorem 29 czerwca.

Przedstawiciele parku krajobrazowego i Grupy Badawczej ,,Kuling" przyznają, że wtargnięcia zdarzają się często, szczególnie w trakcie sezonu letniego. Nigdy jednak nie spotkali się z tak lekkomyślnym zachowaniem.

- Z wtargnięciem o takiej skali, do tego z takim zachowaniem młodych ludzi spotkaliśmy się pierwszy raz. Nie widzieliśmy nigdy dotąd aż tak kuriozalnego zachowania. Wtargnięcia się zdarzają: ktoś wejdzie, zerknie, wyjdzie. Zazwyczaj są to jednak krótkie pobyty, często nieświadome

- mówi Magda Dziermańska sekretarz zarządu Grupy Badawczej Ptaków Wodnych "Kuling"

- W tym przypadku nie ma mowy o pomyłce. By dostać się na ten teren, trzeba było się postarać.

Mierzeja Wiślana: Turyści wtargnęli na teren zamkniętego rez...

Sesja zdjęciowa zakończyła się śmiercią ptaka

Obecnie trwa szczyt sezonu lęgowego. Większość gatunków występujących na ,,Mewiej Łasze" jest w Polsce zagrożonych wyginięciem. Przedstawicielka ,,Kulingu" jest pewna, że w wyniku wtargnięcia ucierpiały ptaki.

- Turyści chodzili po miejscach lęgowych, przy gniazdach z małymi pisklakami, wśród wtopionych w otoczenie jaj. W takim miejscu wystarczy jeden nierozważny krok, by je rozgnieść

- wyjaśnia Magda Dziermańska.

- Ptaki uciekały, wydawały odgłosy alarmowe, intruzi jednak nic sobie z tego nie robili. Spłoszone ptaki nie wysiadują swoich jaj, te z kolei mogą łatwo zostać poddane przegrzaniu lub wyziębieniu. Antropopresja, czyli w tym przypadku nadmierny wpływ ludzki na środowisko nigdy nie kończy się dobrze.

Najbardziej szokującym momentem nie była jednak sama sesja zdjęciowa przy gniazdach, a powrót z niej wzdłuż betonowego brzegu. Kobieta natknęła się na leżącego młodego ohara, przeniosła go przez kilkanaście metrów, a następnie zaczęła pozować do kolejnych zdjęć. Na drugi dzień odnaleziono już martwego ptaka.

- Widać było, że ptak jest oklapnięty, w bardzo złej kondycji. Na ujęciach można zauważyć, że sposób w jaki go trzyma, nie ma nic wspólnego z fachowym podejściem. Przy chwycie mogła coś połamać, uszkodzić. Na następny dzień znaleźliśmy go martwego i nie ma tu mowy o pomyłce. Regularnie prowadzimy inwentaryzacje i na terenie całego rezerwatu mieliśmy tylko jednego młodego ohara. To niespotykany, lekkomyślny incydent. Prosimy o pomoc w zidentyfikowaniu tych ludzi

- apeluje sekretarz Dziermańska.

O szokującym zdarzeniu poinformowała Grupa Badawcza Ptaków Wodnych "Kuling", która na co dzień zajmuje się między innymi obserwacją ww. rezerwatu.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowydworgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto