Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na pokładzie s/y „Admirał Dickman” z Gdyni do Nowego Świata. Morzem do przekopu Mierzei Wiślanej

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Wideo
od 16 lat
- Jedna ręka jest dla jachtu, jedna dla was. Kto będzie chciał iść na dziób, najpierw mi to zgłasza. I nisko na nogach, bo reling jest niski, a za burtę wypaść łatwo – mówi do goszczących na pokładzie s/y „Admirał Dickman” ludzi kapitan Ireneusz Kamiński. Jacht Akademii Marynarki Wojennej, którym dowodzi, przepłynął trasę z Gdyni do przekopu mierzei Wiślanej i z powrotem.

To był rejs trochę… poglądowy. „Admirał Dickman” miał sprawdzić trasę, Gdynia – kanał przez mierzeję, warunki śluzowania pełnomorskiego jachtu w kanale na Zalew Wiślany oraz obowiązujące w przekopie procedury. I wrócić. Wyprawa się udała. To był ostatni rejs w tym sezonie żeglarskim „Dickmana” i jego załogi. Jacht w najbliższych dniach rozpocznie zimowanie na lądzie.

Niedaleko? Nieprawda

Jest jeszcze szaro gdy kpt. Ireneusz Kamiński, dowodzący jachtem AMW „Admirał Dickman” zgłasza wcześnie rano rejs w Marinie Gdynia. W radiu trzeszczy potwierdzenie.

Jacht musi zdążyć na śluzowanie w przekopie. W wypadku spóźnienia trzeba będzie czekać na następne „okienko godzinowe” ustalone przez Urząd Morski w Gdyni.

- Jaki to dystans? - pytają oficerowie Kasia Barabasz i Krystian Pobłocki z załogi „Admirała” o odległość dzielącą Gdynię od Nowego Świata, jak nazywa się miejsce przekopu na Mierzei Wiślanej. - 27 mil, może trochę więcej. Nie jest aż tak blisko – odpowiada kapitan.

- Cztery godziny jak nic – mówi Krystian. I ma rację. Ocena czasu dotarcia to wypadkowa prędkości jednostki, kursu, stanu morza i prędkości wiatru. I doświadczenia. Krystian bezbłędnie wyliczył już w Gdyni, kiedy „Dickman” będzie na przekopie.

- Jedna ręka jest dla jachtu, jedna dla was. Kto będzie chciał iść na dziób, najpierw mi to zgłasza. Tak samo gdy ktoś będzie czuł się niepewnie na pokładzie. I nisko na nogach, bo reling jest niski, a za burtę wypaść łatwo – mówi do goszczących na pokładzie „Admirała Dickmana” kpt. Kamiński.

Ktoś zauważa, że za plecami mamy księżyc w pełni. W porannej szarudze poświata oświetla morze przed płynącym na wschód „Dickmanem”.

Wiatr w plecy

Prognozy mówiły, że w dniu rejsu będzie zachodni wiatr - 10 węzłów. Niecałe 3 w skali Beauforta. 12 st. C. Pełne słońce dające ciepło wysokie jak na październikową Zatokę Gdańską. Bardzo dobre warunki dla 12 metrowego jachtu szkolnego Marynarki Wojennej.

„Admirał Dickman” to pełnomorski jacht typu Delphia 40, projektu polskiego konstruktora. Jacht ma 12 m długości (40 stóp), niemal 78 metrów kwadratowych powierzchni żagli. Jednostka powstała w stoczni w Olecku, biało-czerwoną banderę podniesiono na niej w roku 2007. Jednostki tego typu dają dużą frajdę żeglowania, są zwrotne, wygodne dla załogi.

Kilkanaście minut za główkami falochronu gdyńskiej mariny, gdy budynek Sea Towers jest jeszcze bardzo wyraźny, prognoza się aktualizuje.

- Spodziewamy się silniejszego wiatru, do 5 w skali Beauforta w porywach do 6. Na razie nam pomaga, idziemy kursem na wschód. Wieje nam prosto w plecy, dodając nam prędkości. Mamy 7 węzłów. W czasie powrotu będzie nam wiał prosto w twarz. Bardziej go odczujemy. Spadnie prędkość i czas drogi powrotnej się wydłuży – mówi Ireneusz Kamiński.

Żeglarstwo uczy cierpliwości i pokory – ucina dyskusję skipper, gdy ktoś narzeka, że mieliśmy być w Gdyni znacznie szybciej.
W morze prowadzi nas silnik – na jachcie żaglowym napęd pomocniczy. Cichy, nie zagłusza dźwięku wody rozbijającej się o burty.

- Kłopot w tym, że idealny wiatr - zwany fordewindem - od rufy wcale nie jest aż tak korzystny. Przedni żagiel - genua - na takim kursie jest niestabilny i sternikowi jest bardzo ciężko utrzymać go wypełniony wiatrem, korzystniejszy byłby kurs baksztagowy. Dodatkowo, mamy bardzo mało czasu na dopłynięcie do przekopu, bo musimy zmieścić się w widełkach godzin śluzowania. Teraz prędkość mamy dobrą – kpt. Kamiński tłumaczy cierpliwie, gdy załoga pyta o to, kiedy jacht „poleci” na żaglu.

Romantyzm morza

Wejście do kanału, zwanego przekopem majaczy z już z około 10 mil morskich w porannym słońcu. W czasie tego rejsowego dnia, gdy „Admirał Dickman” wyszedł z Gdyni w kierunku Mierzei Wiślanej, widoczność była znakomita. Październikowe słońce było już wysoko nad wodą, gdy za plecami znikały portowe instalacje Trójmiasta. Jacht AMW minął kotwicowisko statków oczekujących na wejście do portów w Gdańsku i Gdyni.
Jak na dłoni widać było piaszczyste wybrzeże Zatoki Gdańskiej, przenikające w zielony pas górujących nad plażami lasów, ujście Wisły do morza, plaże nadmorskich miejscowości.

- Pięknie tu – mówi ktoś, trochę do siebie, z właściwą dla morskiej przygody mieszaniną zauroczenia i nostalgii… Romantyzm morza…

- Niewielu żeglarzy ma okazję przepłynąć budowlą hydrotechniczną tego typu – mówi kpt. Ireneusz Kamiński, pytany o możliwości, jakie dla żeglarstwa ma kanał przez mierzeję. - To ciekawe doświadczenie, z punktu widzenia nautycznego, zapoznania się z procedurami śluzowania. Natomiast dla jachtów takich jak nasz, o zanurzeniu ponad 2 m problemem będzie głębokość Zalewu Wiślanego. Tam jest płytko, w związku z czym swobodnie nie będziemy mogli żeglować, a trzymać się ściśle wytyczonych torów wodnych. Niemniej dla jednostek mniejszych, o mniejszym zanurzeniu, pływających po Zalewie Wiślanym wyjście na Zatokę Gdańską może być atrakcyjnym, ciekawym doświadczeniem. Oczywiście wszystko będzie zależało od warunków pogodowych, zachowania bezpieczeństwa i rozsądku załóg.

Wiatr sprzyjał „Admirałowi Dickmanowi” – instalacje u wrót przejścia na Zalew Wiślany robią się coraz bardziej wyraźne, coraz większe. Na pokładzie trwa dyskusja o nazwie Nowy Świat – czyli miejsca, gdzie przekopano mierzeję (od nazwy dawnej miejscowości, która znajdowała się w tym miejscu do 1945 r. a potem przestała istnieć).

Niedługo jacht spokojnie wchodzi między dwa ramiona betonowo-kamiennych falochronów. Ten na wprost dziobu Admirała Dickmana, a potem bakburty dłuższy, wygięty w łuk chroni awanport przekopu od wschodu.

Idziecie w morze?

Kpt. Kamiński zgłasza kapitanatowi Portu Nowy Świat przybycie „Admirała Dickmana”. Chwilę później jest odpowiedź z kapitanatu – to biało-niebieski budynek znajdujący się po zachodniej stronie przekopu. Widać go wyraźnie z pokładu jachtu.
Jacht wpływa do zwężającego się z obu stron odcinka kanału. To lejek, który wiedzie wprost do śluzy. Po obu stronach widać betonowe nabrzeża z miejscami do cumowania i górujące nad nim wysokie wydmy Mierzei Wiślanej. Widać „schowane” przęsło północnego mostu drogowego.

Za rufą zamykają się stalowe, wysokie wrota. Jacht jest w śluzie kanału przez mierzeję. Ta część konstrukcji pozwala wyrównać poziom wody – Zalew Wiślany położony jest niżej – bez śluzy woda z Zatoki Gdańskiej wlewałaby się wartkim strumieniem. Ponadto śluza zapobiega mieszaniu się słonowodnych wód zatoki ze słodkowodną z Zalewu. Mogłoby to szkodzić ekosystemowi największego w Polsce, śródlądowego akwenu.

Co ciekawe, różnicę między wodą widać też w kolorze – zalew jest bardziej zielony, mętny, morze stalowo-niebieskie.
Jacht czeka, aż uruchomiony zostanie mechanizm mostu. Gdy przeprawa drogowa obraca się w kierunku lądu – ostatnia przeszkoda mija. Jacht przechodzi przez kanał.

„Admirał Dickman” w głąb Zalewu nie płynie. Odpowiednia dla tego typu jachtów głębokość jest tylko w miejscu gdzie pogłębiarki wytyczyły podejście do kanału. Kiedyś ma być głębiej – tory żeglugowe mają łączyć poszczególne porty na obu wybrzeżach Zalewu Wiślanego. Jacht robi zwrot. Śluzowanie powtarza się, tym razem w kierunku Zatoki Gdańskiej.

- Idziecie w morze? Pyta z nabrzeża kanału jeden z turystów. Wewnątrz przekopu jest cicho, słonecznie i ciepło, idealne „babie lato”, ale z oddali dochodzi sztormowy pomruk. Spacerowiczów jest sporo, choć to środek tygodnia. Robią zdjęcia, pozdrawiają. - Idziemy, tak jak przypłynęliśmy – odpowiada ktoś z załogi. - To powodzenia – pada z brzegu.

Bliżej wody

Zatoka Gdańska wita wracającego do Gdyni „Admirała Dickmana” uderzeniem zachodniego wiatru z prędkością do 28 węzłów. Dziób jachtu raz po raz unosi się wysoko a potem opada w fale. Uderzenia zwartej masy wody o kadłub wydają głuchy, basowy dźwięk… - Nie lubię tego – mówi trochę do siebie kpt. Kamiński, jakby mu było szkoda „cierpiącego”, walczącego z morzem jachtu…

Momentami robi się 6 w skali Beauforta, a prędkość spada do 2 węzłów, gdy „Dickmana” stopuje co większa fala. Mierzeja stopniowo przesuwa się po lewej burcie „Dickmana”, w oczach rosną statki na trójmiejskim kotwicowisku. Widać wzgórza, budynki Trójmiasta – gdański port, most wantowy, sopockie molo, gdyński Sea Towers. Ruch na redzie portów spory. Przez chwilę „ścigamy się” z wielkim promem Stena Line, ale ten pasażerski i samochodowy kolos jest znacznie szybszy. Ludzie na „Dickmanie” są o wiele bliżej wody.

Słońce chowa się nad „Admirałem Dickmanem”, gdy jacht wchodzi w akwen osłaniany lądem. Prędkość rośnie, Zatoka Gdańska robi się płaska - dziób zaczyna przecinać Zatokę Gdańską. Za naszymi plecami ponownie pojawia się księżyc, tym razem bardziej efektowny - podświetlony czerwienią zachodzącego słońca na tle granatowej barwy ciemniejącego nieba.

Znów sprawdzają się słowa doświadczonego żeglarza. Ireneusz Kamiński mówił, że wiatr na powrocie będzie bardziej doskwierał. Zgadza się też liczba godzin powrotnego rejsu – pięć i pół godziny, a przede wszystkim słowa o żeglarskiej nauce cierpliwości.

Imię admirała

Jacht szkolny AMW „Admirał Dickman” nie jest pierwszą jednostką polskiej Marynarki Wojennej o tej nazwie. Rzeczna, bocznokołowa, opancerzona i uzbrojona jednostka była jednym z okrętów Flotylli Pińskiej. Po usunięciu jednostki z listy polskiej floty były plany nadania imienia „Admirała Dickmana” planowanemu, nowemu okrętowi. A imię przecież nie byle jakie. Admirał Arend Dickman był XVII wiecznym dowódcą floty w służbie polskiego króla. To dowodzona przez niego królewska flota zwyciężyła batalię ze szwedzką eskadrą pod Oliwą, 28 listopada 1627 roku.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

kadm. prof. Tomasz Szubrycht: Chciałbym, aby marynarka wojenna była na tym samym poziomie, co Akademia Marynarki Wojennej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowydworgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto