Odbiór dachu jednego z budynków przy ulicy Dąbrowskiego w Nowym Dworze Gd. odbył się w tym tygodniu. Tym samym zakończył się kilkumiesięczny remont, który budził emocje wśród mieszkańców.
Rozpoczął się na początku wakacji, zakończył w październiku.
- Od razu rozebrano cały dach - skarży się mieszkająca tam Genowefa Słojewska. - W efekcie całe lato mieszkaliśmy w zasadzie "pod gołym niebem". We wrześniu przyszła jedna nawałnica, gwałtowne opady były też w październiku. Mieszkamy na górze, więc zalało nasze mieszkania. Na ścianach pojawił się grzyb. Dobrze wiemy, co to oznacza, bo już nieraz z nim walczyliśmy. Mam chore dzieci, w tym jedno z astmą.
Jak mówi pani Słojewska, wtedy dopiero rozpoczęły się problemy.
- Przychodził wykonawca, potem podwykonawca. Na początku dogadaliśmy się, że straty zostaną pokryte z ubezpieczenia, a potem usłyszałam, że dostaniemy 200 złotych i zrobią jakiś paseczek na suficie - dodaje. - Cały remont pozostawia dużo do życzenia. Dlaczego przez kilka miesięcy nie zabezpieczono okien i parapetów, dlaczego nie było rusztowań?
Janusz Ossowski, właściciel firmy, która podjęła się remontu, przyznaje, że jego podwykonawca źle rozpoczął pracę.
- Nie powinien rozbierać całego dachu, tylko robić to etapami - twierdzi. - Po raz pierwszy pracowaliśmy razem, ponieważ mój stały wykonawca akurat był poza Nowym Dworem Gd. Wykonaliśmy poprawki, które zalecił nam inspektor. Odbiór został wykonany z wyjątkiem jednego mieszkania. Tutaj dogaduje się podwykonawca.
- Byliśmy przy odbiorze - dodaje Genowefa Stojewska. - W ciągu dwóch tygodni mamy mieć wyremontowane mieszkanie. Zakres to zbicie tynków, "odgrzybienie" oraz pomalowanie.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?