Żuławy i Mierzeja. Wąskotorowy parowóz przez względy formalne, zamiast cieszyć turystów na szlakach kolejowych, stoi w garażu

Przypomnijmy, zapowiadany jako kolejna atrakcja turystyczna regionu, parowóz pochodzący z roku 1955, odrestaurowany przez jednego z pomorskich przedsiębiorców, miał wyruszyć na tory, ciągnąc wagoniki z pasażerami, przez całe wakacje, począwszy od pierwszego weekendu lipca. Tymczasem minął już trzeci weekend lipca, a parowa lokomotywa nadal stoi w garażu. Okazało się, że zabytkowy parowozik łatwiej jest wyremontować niż dopuścić do pracy na torach. Mimo że maszyna przeszła pozytywnie wszystkie testy techniczne, nie jeździ. Chodzi o kwestie proceduralne. Między innymi wiele z wymienionych części lokomotywy nie miało wymaganych tabliczek znamionowych. Poza tym, ze względu na to, że parowozy praktycznie od kilkunastu lat nie funkcjonują w transporcie kolejowym, brakuje procedur dopuszczających tego typu maszyny do ruchu kolejowego, odpowiednich dokumentów itp. 
– Ta sprawa okazała się bardzo skomplikowana – mówi Artur Stefański, kierownik Żuławskiej Kolei Dojazdowej w Nowym Dworze Gd. – Stąd to przesunięcie terminów. Jednak, m.in. dzięki wsparciu urzędników, jesteśmy już na dobrej drodze. 
Niestety, z powodu zatrzymania parowoziku w hangarze, zawieszono jeden ze specjalnych kursów turystycznych, ze Stegny do miejscowości Rybina. W tej ostatniej, na rzece Szkarpawa, funkcjonuje zabytek techniczny – jedyny w Polsce obrotowy most kolejowy. Zaplanowano, że pasażerowie tuż przed mostem mieli wysiadać na stacji i ze specjalnego punktu widokowego oglądać przejeżdżający przez przeprawę pociąg. 
– Wiele osób przychodzi i dzwoni pytając się o kursy parowoziku – dodaje Stefański. – Widać, że nasz pomysł się spodobał, turyści interesują się kursami parowozu. Mam nadzieję, że wkrótce maszyna ruszy na tory i zrealizujemy nasze zamierzenia.