Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzina de Janauis Święćkowskich pokochała karate. A wszystko zaczęło się od Bruca Lee z kina Rusałka w Kościerzynie

Edyta Łosińska-Okoniewska
Edyta Łosińska-Okoniewska
Najpierw karate trenował Ryszard de Janauis Święćkowski, później dołączyły do niego dwie córki Wiktoria i Kornelia. Z czasem tę dyscyplinę sportu pokochała także żona, Monika.
Najpierw karate trenował Ryszard de Janauis Święćkowski, później dołączyły do niego dwie córki Wiktoria i Kornelia. Z czasem tę dyscyplinę sportu pokochała także żona, Monika. Ryszard de Janauis Święćkowski
Rodzina de Janauis Święćkowskich z gminy Kościerzyna zamiast wolny czas spędzać przed telewizorem, rusza na matę. Mama, tata i dwie córki - cała rodzina pokochała karate! Poznajcie tych wyjątkowych zawodników.

Jak podkreślają, karate to życiowa filozofia, która pomaga kształtować nie tylko sylwetkę, ale i charakter. Rodzina de Janauis Święćkowskich z Fingrowej Huty postawiła na dalekowschodnie sztuki walki udowadniając, że płeć i wiek nie mają znaczenia. W tym sporcie każdy ma te same szanse, bo całkiem sporo dzieje się w głowie.

A wszystko zaczęło się w małym kinie Rusałka w Kościerzynie, które wprawdzie z mapy miasta zniknęło, ale „swoje” dla kultury i sztuki zrobiło. To właśnie tu w szaro-burych latach komuny pierwsze walki na ekranie stoczył Bruce Lee. Jego „Wejście Smoka” skutecznie porwało Ryszarda de Janauis Święćkowskiego. Jak przyznaje, to była iskra.

- Jako młodziutkiego chłopaka na ten film parę razy z rzędu zabrała mnie mama - wspomina. - Jak większość młodych ludzi w końcówce komunizmu w Polsce byłem zafascynowany filmem, głównym aktorem oraz, co się z tym wiązało, dalekowschodnimi sztukami walki czy też samoobrony. To mamie zawdzięczam w dużej mierze to w czym się dzisiaj realizuje.

Okazuje się, że w tym czasie miłośników Bruca Lee przybywało, a za ciosem i to karate poszli również instruktorzy, którzy w niewielkim miasteczku, jakim była Kościerzyna postanowili wprowadzić trochę dalekowschodniego sznytu. Nie dziwi zatem, że w latach 90. judo, aikido czy też karate trafiło pod strzechy. Wszystko było nowe i ciekawe, pachniało orientalnym Wschodem, a ten kusił. I tak, w szkole przy ul. Słonecznej powstała sekcja karate prowadzona przez dojeżdżającego z Gdyni trenera senseia Jarosława Domrazka. Pod skrzydła instruktora karate trafił 15 letni Ryszard de Janauis Święćkowski, co dało początek wielkiej miłości do karate-do, czyli sztuki walki stworzonej przez mieszkańców Okinawy. Nasz bohater ćwiczył 6 lat, do 1995 roku...

Lekarz zalecił...

Jednak życie często pisze własne scenariusze, nic zatem dziwnego, że nastąpił dość nagły zwrot akcji, a pan Ryszard z dojo, czyli miejsca treningów sportów walki trafił do... Kompani Reprezentacyjnej Policji OP KSP w Warszawie. Założył rodzinę, zaczął studia zaoczne, pracę zawodową i na ćwierć wieku porzucił karate. Jednak, jak głosi przysłowie stara miłość nie rdzewieje i przypomniała o sobie w newralgicznym momencie.

- Do karate wróciłem w 2020 r. ze względów typowo praktycznych. Zaczęło mi szwankować zdrowie, pojawiła się otyłość , otłuszczenie wątroby spowodowane m.in brakiem ruchu. Po badaniach okresowych lekarz, mój przyjaciel Maciej Gostkowski zalecił, a wręcz nakazał mi, uprawianie sportu. I tak też uczyniłem. Wróciłem do tego co trenowałem w młodości, czyli do karate - wyjaśnia nasz rozmóca. - Dodam, że w międzyczasie moi dwaj bracia, Marek i Paweł, też mieli swój epizod z tą sztuką walki. Także moi dwaj synowie, Kordian - dziś prawnik i Wiktor - informatyk, również trenowali. U nich niestety pasja ta się nie rozwinęła.

Czego nie można powiedzieć o córkach - Wiktorii i Kornelii, które podstawy karate ćwiczyły wcześniej w szkole w ramach zajęć fizycznych. I tak, cała trójka rozpoczęła treningi. Ale w grupie siła, więc sportowy duch odezwał się także w pani Monice de Janauis Święćkowskiej, na co dzień nauczycielce języka angielskiego. Dziś cała czwórka z sukcesami ćwiczy w Karate Klubie INAZUMA sekcja Karsin, pod kierunkiem sensei’a Marka Szyca i jego syna Adriana.

- Dodatkowo, naszymi trenerami są także mój pierwszy trener i mentor, żywa legenda polskiego karate, mistrz Jarosław Domrazek, posiadacz 6. dana, i jego syn, wielokrotny mistrz Europy Bartosz Domrazek - dodaje karateka. - Jako anegdotę przytoczę fakt, iż Bartka, którego tata niekiedy przywoził do Kościerzyny na treningi, nosiłem w ramach ćwiczeń wzmacniających na plecach i często mu to teraz ,,wypominam” mając z tych wspomnień sporo zabawy.

Tu droga nigdy się nie kończy

Karate, jak każdy sport, wymaga poświęceń. Rodzinie Święćkowskich sporo czasu zajmują nie tylko treningi, ale także dojazd na nie. Karsin, gdzie doskonalą swoje umiejętności, jest oddalony od ich miejsca zamieszkania o 50 kilometrów. Nietrudno policzyć, że dwa razy w tygodniu pokonują po 200 km. Do tego dochodzą liczne seminaria, szkolenia, zgrupowania kadry wojewódzkiej, czy konsultacje. Wytrenowany dzięki karate charakter z pewnością się przydaje. A i korzyści dla zdrowia nie brakuje.

- Karate jest dla nas bardzo ważne. To sztuka, która rozwija ciało i umysł bardzo wszechstronnie. Od momentu powrotu do treningów czuje się bardzo dobrze i mimo pięćdziesiątki na karku, uważam, że jak na swój wiek wiele jeszcze osiągnę. A tym bardziej moja rodzina - mówi dumny tata.

Temat sportu często przewija się w rozmowach, ale jest o tyle łatwiej, że wszyscy doskonale wiedzą, z czym się wiąże i jakich wymaga poświęceń. Warto tu wspomnieć, że pani Monika jest córką sportowca, byłego wybitnego boksera i ciężarowca „Chojniczanki”. Jak się za coś zabiera, to całą sobą, wkładając w to serce i pełne zaangażowanie. Wiktoria natomiast, to uczennica technikum budowlanego w PZS nr 2 w Kościerzynie i można powiedzieć, że także pod względem edukacji poszła w ślady ojca, który jest absolwentem tej szkoły. Karate tymczasowo schodzi u niej na drugi plan, bo innych zajęć także sporo, jednak talent nastolatka ma ogromny ogromny i zapewne niejedno jeszcze w tym sporcie zwojuje. Najmłodsza Kornelia to artystyczna dusza, ale na macie daje z siebie wszystko.

Co ma w sobie karate, że pociągnęło całą rodzinę? Wyjaśnia Monika Janauis de Święćkowska.

- W dzisiejszych czasach zdecydowana większość z nas coś ćwiczy, kolokwialnie mówiąc - robi coś dla zdrowia, dla siebie. Poprawiamy kondycję, dbamy o wygląd, dobre samopoczucie tak fizyczne jak i duchowe. To bardzo dobry trend. Ten styl życia pozytywnie wpływa na nas także jako społeczeństwo. W karate droga rozwoju nigdy się nie kończy - podkreśla pani Monika. - Tu ważna jest samorealizacja, dobre samopoczucie, zdrowie, kształtuje siłę mentalną, ale i fizyczną. Karate jest nie tyle sportem, ile sztuką samodoskonalenia, tak fizycznego, jak i duchowego. To cały zbiór filozofii i spojrzenie na świat. Zresztą, filozofie dalekowschodnie mają w sobie ogromny zasób bogactwa duchowego i fizycznego. Idealnie kreują prawdę, że w zdrowym ciele zdrowy duch.

- Jedni z najdłużej żyjących ludzi na świecie mieszkają w kolebce współczesnego karate na japońskich wyspach Okinawa - dodaje pan Ryszard. - Tam dożycie setki nie jest niczym nadzwyczajnym. Każdy ma swój mały ogródek, który zmusza go do minimum wysiłku i aktywności ruchowej. Dieta, styl życia i kultura tej części świata ma ogromny wpływ na samopoczucie mieszkańców Okinawy, Japonii, Chin czy Korei.

Co więcej, w karate nie ma granicy sukcesu. W przypadku innych sportów wynik to podstawa. Liczą się rekordy, czas aktywności zawodnika. Nie bez znaczenia jest także wiek. Trudno sobie wyobrazić aktywnego piłkarza w wieku 80-90 lat. W karate wiek to tylko cyfra. Ćwiczy zarówno 2-latek jak i 110-latek. Nigdy nie jest za wcześnie i za późno na samodoskonalenie.

Najważniejszy jest talent organizacyjny

Franek Kimono w hicie sprzed lat „King Bruce Lee Karate Mistrz” śpiewał: „ciosy karate, trenowałem z bratem”. W rodzinie Święćkowskich wspólne treningi to chleb powszedni. Bywa, że córki uczą rodziców, czy korygują błędy.

- Uzupełniamy się. Dopingujemy nasze dwie wojowniczki, bo to one są najważniejsze. My z żoną bardziej się bawimy na zawodach - przyznaje pan Ryszard. - Monika jest jednak bardzo ambitna i to ona dużo ciężej pracuje, co zaowocowało m.in kilkoma tytułami mistrzowskimi w zawodach regionalnych. Jest też Mistrzynią Polski w walce kobiet kumite w ubiegłorocznych, historycznych zawodach dla naszej grupy wiekowej i zdobywczynią 3. miejsca w Kata kobiet w tych zawodach. Ogólnie z I Mistrzostw Polski Seniorów plus wróciliśmy z kompletem medali, bo ja zdobyłem srebro w Kata mężczyzn.

Jak w każdym sporcie, tak i w karate zdarzają się lepsze i gorsze momenty. Wszak trudno być w szczytowej formie przez cały czas. Zwłaszcza, że to zajęcie dodatkowe, a rodzina ma sporo innych zadań do zrealizowania. Karate jak każda sztuka lubi poświęcenie i bywa „zazdrosne”. Zdarza się, że przemęczenie, problemy, brak czasu na treningi hamują. I chociaż przygotowując się do startu w zawodach karatecy starają się to robić dobrze, to efekty nie zawsze są widoczne. Jednocześnie jak podkreślają, w tej dyscyplinie nie ma porażek. Zawsze jest się wygranym. W końcu podium i pas nie są celem, a jedynie dodatkiem, całkiem miłym zresztą.

- Fakt, że jesteśmy aktywni fizycznie, że zdrowie dopisuje, a wokół nas są wspaniali ludzie, jest miarą sukcesu - mówi Monika de Janauis Święćkowska.

Rodzina ma już na koncie sporo osiągnięć. Pani Monika brała udział w mistrzostwach świata w Belgradzie, zdobyła mistrzostwo Polski, a także mistrzostwo Pomorza. Pan Ryszard z kolei jest wicemistrzem Polski i mistrzem Pomorza. Ich córka Wiktoria też ma tytuł mistrza Pomorza, a Kornelia na koncie międzynarodowe turnieje w Krakowie i pozycje punktowane regionalne.

Karate to ważna część ich wspólnego życia, ale sporo się dzieje także poza nim. Organizację czasu mają dopracowaną do perfekcji. Do godz. 16 - praca i szkoła, poniedziałki i środy - treningi w dojo w Karsinie, a zdarza się, że i w Karate Klubie Gdynia na Wiczlinie. Soboty i niedziele często zajmują im zawody, zgrupowania, a także kadry czy seminaria. Dwa razy w roku biorą udział w obozach letnich i zimowych, do tego dochodzą kursy mistrzowskie i specjalistyczne. To wszystko dzieje się w wolnym czasie, bo rodzina pracuje zawodowo i uczy się. Pani Monika jest nauczycielką języka angielskiego w Powiatowym Zespole Szkół nr 3 w Kościerzynie, z kolei pan Ryszard od 23 lat prowadzi Biuro Obsługi Inwestycji de Janauis BP.

- Jestem bardzo dumny z moich dzieci i osiągnięć najbliższych, nie tylko sportowych - dodaje Ryszard de Janauis Święćkowski. - Kordian jest absolwentem prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Orleańskiego, a od września zaczyna pracę w Paryżu w światowej korporacji prawniczo-ekonomicznej. Prawdziwy człowiek renesansu. Wiktor jest informatykiem i pracuje zdalnie dla amerykańskiej firmy transportowej, dobry młody człowiek. Wiktoria to uczennica technikum budowlanego w PZS NR 2 w Kościerzynie, marzy by zostać architektem. Kornelia zaś to uczennica Szkoły Podstawowej nr 4 w Kościerzynie, być może przyszła pani weterynarz.

Karatecy dziękują

Rodzina ma napięty plan zawodów w tym roku. Czeka ją kilka turniejów w kraju, ale być może uda się także wyjechać na te zagraniczne. Przed nimi, 11 maja, Turniej Karate XIII Baltic Cup w Gdyni, który organizuje Karate Klub Gdynia. Dodajmy, że zawody te mają rangę ogólnopolską i są objęte patronatem Okręgowego Związku Karate Tradycyjnego w Gdańsku i Polskiego Związku Karate Tradycyjnego.

- W tym samym miesiącu odbędą się również III Mistrzostwa Karate o Puchar Wójta Gminy Karsin. Włodarza, który bardzo nas wspiera materialnie, za co należą się ogromne podziękowania - podkreśla Ryszard de Janauis Święćkowski. - Przy okazji zachęcamy wszystkich rodziców trenujących, a także tych którym na sercu leży dobro naszych następców, do wsparcia, szczególnie podczas XIII Baltic Cup. Dziękujemy także staroście powiatu kościerskiego, m.in. za nagrody. Byłoby miło, gdyby nasza mała ojczyzna, czyli Gmina Wiejska Kościerzyna, również pamiętała o naszych młodych wojownikach.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowydworgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto