MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Osiemnastowieczny thriller na mierzei. Związek damy z fornalem, trucizna i płonąca komnata

Jadwiga Bilicka
Jadwiga Bilicka
Dwór w Sztutowie.
Dwór w Sztutowie. fotopolska.eu
Sztutowo przez wieki swojego istnienia miało wiele ciekawych wydarzeń w swojej historii. Nie sposób opisać wszystkich, ale kilka wyjątkowych zasługuje na szczególną uwagę.

Przepisy historyczne podają, że w XIV wieku w połowie drogi pomiędzy Stegną a Sztutowem powstał dwór o nazwie Roteshaus ( Rotenhufen), czyli Czerwony Dwór, który podlegał rybickiemu szkarpawskiemu.

Za czasów krzyżackich kiedy to rycerze zakonni czerpali z mierzei zyski z poławiania ryb, drewna i runa leśnego najważniejszy urząd rybicki (Fischmat) miał swoją siedzibę w Szkarpawie ( Schardau).

Po wojnie trzynastoletniej Pomorze Gdańskie wraz z Żuławami trafiły pod zarząd Gdańska. Była to rekompensata poniesiona za wydatki w trakcie wojny z krzyżakami. Dwór i majątek Roteshaus nazwany został wówczas Stutthof, czyli dwór ze stadniną (Stutt – stadnina i hof – dwór).
Osiemnastowieczny skandal

Cała rzecz wydarzyła się między parą małżonków oraz administratorem Jakobem. W lipcu 1745 roku rada miejska Gdańska uzyskała informację, że próbowano pozbawić życia niejaką Barbarę von Hoeck.

Kto i jak chciał się pozbyć kobiety? Otóż działając wspólnie i w zmowie to mąż Adrian i administrator Jakob, próbowali ją otruć, wsypując trutkę na szczury do kawy z mlekiem, które miała wypić Barbara.
Gdy rzecz cała się, wydała obaj mężczyźni, uciekli. Ucieczka nie trwała jednak zbyt długo, wkrótce obaj zostali ujęci i trafili do więzienia w Gdańsku.
Dzięki koneksjom rodzinnym Adrian (mąż Barbary) dostał wyrok w zawieszeniu i udał się za granicę. Drugi truciciel wyrokiem sądu stracił cały majątek i skazany został na pięć lat ciężkich robót oraz dożywotnie wygnanie.

Barbara po rozwodzie z mężem związała się z pewnym fornalem – co wywołało zgorszenie społeczne. Rada Miejska Gdańska nałożyła na nią karę wysokości 300 florenów i wyznaczyła jej kuratorów. Niestety, mimo dotkliwej kary, Barbara odnowiła i kontynuowała znajomość z fornalem. Tym razem kara była wyjątkowo surowa – kobieta trafiła na resztę życia do domu dla obłąkanych w Gdańsku.

Płonąca komnata cara Piotra

W XVIII wieku Sztutowo było największym majątkiem ziemskim, którym zarządzał Gdańsk. To tu właśnie na kilka dni przybył car Piotr, który w Gdańsku prowadził rozmowy 1716 roku z sojusznikami, aby wspólnie uderzyć na Szwecję. Do tego pomysłu chciał pozyskać króla Polski, Prus i Danii.

Car wraz z małżonką Katarzyną przybył do Sztutowa niespodziewanie i postanowił tu przenocować. Ponieważ wizyta, była niezapowiedziana, służba nie przygotowała wcześniej komnat dla tak znamienitego gościa.

Car sam zatem obszedł dwór i wybrał jeden pokój na sypialnię. Wybór padł na małą, ale zimną izbę bez pieca i komina. Gospodarze głowili się zatem jak szybko ogrzać pomieszczenie. Zarządzający dworem Schopenhauer miał swój pomysł. Ściany były bez tapet, a posadzka była wyłożona holenderskimi kaflami. Do szczelnie zamkniętego pokoju wniesiono beczki ze spirytusem, wylano i podpalono.

Car przyglądał się płomieniom pełzającym po podłodze, a domownicy starali się zrobić wszystko, aby ogień się nie rozprzestrzenił. Cary z małżonką spędził noc w grzanym oparami alkoholowymi pokoju. Rano wypoczęty wyruszył w dalszą drogę.
Całe wydarzenie opisała Johanna Schopenhauer w swoich pamiętnikach, a opowieść zasłyszała z ust starego służącego, który jak „na swe poważne lata był jeszcze rześki, zupełnie przy zdrowych zmysłach i nawet pamięć pozostała mu wierna”.

WARTO PRZECZYTAĆ: Mikoszewo.Chłopcy z Conradinum pływali do wraku na Przekopie Wisły


Schopenhauerowie w Sztutowie

O życiu w Sztutowie rodziny Schopenhauerów dowiadujemy się ze wspomnień Johanny matki słynnego filozofa Artura Schopenhauera, która swoje życie opisała we wspomnieniach pt. „ Jugendleben und Wanderbilder (Młodość i obrazki z podróży)”.
Rodzina trafiła do Sztutowa, kiedy ojciec męża Johanny objął tu dzierżawę. Dzierżawca Johann Schopenhauer i jego familia zamieszkali w wygodnym dworze, wokół którego posadowiono kilka budynków gospodarczych.

Żyło się tu spokojnie i sielsko, ziemia przynosiła obfite plony, a wody dostarczały pod dostatkiem ryb. Młoda mężatka zaglądała do majątku rodziców nie tylko w porze letniej, ale również w zimie, kiedy Wisła była skuta lodem.
W pamiętnikach Johanna opisuje codzienne funkcjonowanie dworu, prace rzemieślników związanych z tym miejscem i piękno przyrody.

Wspomina również o pewnych, przekazywanych z pokolenia na pokolenie, przywilejach które "należałoby nazwać bezprawiem, gdyż pochodziły jeszcze z dawnych czasów gdy w Gdańsku i Malborku panował zakon krzyżacki. Były to smutne pozostałości owego średniowiecznego feudalizmu, poniżające wolno urodzonego obywatela do poddaństwa, przeciw czemu moje silne poczucie wolności oburzało się i nie mogłam pojąć, jak przy republikańskim ustroju mojego ojczystego miasta mogły się uchować aż dotąd."

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tanie linie trują! Ryanair i Wizz Air na czele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowydworgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto